Pogoń Szczecin dostanie kolejną szansę w finale. Czy wreszcie ją wykorzysta?


Pogoń Szczecin znów zagra w finale Pucharu Polski

1 kwietnia 2025 Pogoń Szczecin dostanie kolejną szansę w finale. Czy wreszcie ją wykorzysta?
Hubert Bertin / PressFocus

Pogoń Szczecin ma wiele rzeczy u siebie – ma fajnych zawodników, ciekawego i zdolnego trenera, nowego właściciela. Nie ma za to jednego – trofeów. Była na to szansa rok temu, którą koncertowo zepsuli z pierwszoligowym rywalem. Pogoń Szczecin nie zraziła się jednak tym niepowodzeniem i po wygranej 3:0 w półfinale z Puszczą znów stanie przed wielką szansą w finale Pucharu Polski, aby 2 maja podnieść trofeum – pierwsze w historii.


Udostępnij na Udostępnij na

To oni w tym meczu byli faworytem. Podopieczni Roberta Kolendowicza, mimo trudnego meczu z Legią, mieli jedno zadanie w Niepołomicach – wygrać z Puszczą i czekać na przeciwnika w finale.

Pogoń Szczecin od razu wzięła się do pracy

Nie minęło nawet pięć minut i już było 1:0 dla Pogoni. Świetna akcja rozpoczęta przez Adriana Przyborka, który następnie wypuścił w uliczkę Kamila Grosickiego. Jego zgranie do środka zostało przecięte, jednak na tyle nieudolnie, że po chwilowym zamieszaniu i próbie ponownego wybicia piłki przez obrońców Puszczy w polu karnym znalazł się Leonardo Koutris. Grek załadował pod ladę i przybliżył „Portowców” do upragnionego celu.

Pogoń miała szczęście i Cojocaru

Tymczasem w 10. minucie wydawało się, że stare demony wróciły. Puszcza otrzymała bowiem rzut karny za zagranie ręką Linusa Wahlqvista. Na szczęście dla nich w bramce stał Valentin Cojocaru, który wyczuł intencję Artura Craciuna i obronił jego rzut karny. Jego trud mógł pójść jednak na marne, ponieważ Rumun otrzymał szansę na dobitkę. Szansę, którą jednak koncertowo zmarnował, posyłając piłkę na wysokość trzeciego piętra.

Puszcza – Pogoń Szczecin: To był naprawdę godny półfinał

W ogóle musimy stwierdzić, że ten półfinał bardzo dobrze się oglądało. Dużo sytuacji było z jednej i drugiej strony. Swoją szansę miał Kamil Grosicki, ale jego strzał zatrzymał się na słupku. Natomiast po dłuższym zagraniu i po kiepskim wybiciu Leo Borgesa, szansę miał Michalis Kosidis, ale został ostatecznie zblokowany przez Gamboę. W 35. minucie bliski absolutnie cudownego gola był Mateusz Cholewiak. Jednak po jego rogalu piłka trafiła tylko w poprzeczkę.

Co nie wychodziło gospodarzom, szło gościom

Pogoni za to wychodziło wszystko. Mateusz Cholewiak, który jeszcze minutę wcześniej mógł mieć cudownego gola, sfaulował w bocznej strefie szwedzkiego obrońcę Pogoni. W PKO Ekstraklasie to Puszcza słynie z goli ze stałych fragmentów gry. W Pucharze to Pogoń skarciła „Żubry”. Kapitalna wrzutka Rafała Kurzawy wprost na głowę Linusa, którego strzał jeszcze odbił się od słupka i wpadł do bramki. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły – Pogoń ponownie pojedzie na Narodowy. 

Puszcza straciła rezon

Zwłaszcza że po drugim golu Puszcza jakby spuściła z tonu. W przedmeczowej rozmowie z TVP Sport trener Tułacz podkreślał, że jego drużyna traktuje półfinał Pucharu Polski jako nagrodę za trudy poniesione w tym sezonie. Oczywiście mówił, że zrobią wszystko, by awansować do finału i to w pierwszej połowie było widać. Ale te dwa stracone gole (przy jednoczesnym własnym pechu, bo tak chyba możemy nazwać te zmarnowane szanse) podkopało ich wiarę w sprawienie sensacji. 

Koulouris przypieczętował awans do finału

Tymczasem Pogoń wytrwała (z pewną dozą szczęścia) trudniejsze momenty i sytuacje gospodarzy, dzięki czemu zyskała sporo luzu. W 52. minucie było już po meczu. W szeregach Puszczy robiły się już coraz większe dziury, które skrupulatnie wykorzystywali ofensywni piłkarze Pogoni. Tak właśnie rozpoczęła się świetna akcja środkiem pola i rewelacyjne zgranie na jeden kontakt Ulvestada do Efthymiosa Koulourisa. Grecki napastnik wykorzystał niewymierzony wślizg obrońcy gospodarzy i pokonał Michała Perchela. 

Ambicji nie zabrakło, ale Pogoń była za dobra

Nie odmawiamy ambicji ekipie Tomasza Tułacza. Próbowali, szukali dośrodkowań w pole karne, ale za każdym razem kończyło się to w rękawicach Cojocaru albo spokojnym wybiciem przez obronę. Zdawało się, że w tym meczu Puszcza niczym Pogoni nie mogła zaskoczyć. Na wszystko szczecinianie mieli odpowiedź.

To już bliżej gola była Pogoń Szczecin, a konkretniej w ostatniej akcji meczu Patryk Paryzek. Po kontrze napędzonej przez Marcela Wędrychowskiego był o włos od zdobycia czwartego gola. Piłkę z linii wybił jednak wracający stoper Puszczy. Kibice Pogoni, którzy zjawili się na meczu (szacunek dla Puszczy za wpuszczenie grupy kibiców Pogoni, którzy przemierzyli długą drogę), mogli świętować wraz z piłkarzami.

Pogoń Szczecin z nowym właścicielem – czas na zmianę passy

Pogoń Szczecin chciała za wszelką cenę wrócić na PGE Stadion Narodowy i dokończyć niedokończone. Kamil Grosicki słowa dotrzymał. Ten cel udało im się na razie w połowie zrealizować. 2 maja zmierzą się albo z Ruchem Chorzów, albo z Legią Warszawa. „Portowcom” pozostanie zatem tylko jeden, ostatni krok – zwyciężyć w wielkim finale Pucharu Polski i wreszcie zerwać z tą przeklętą łatką klubu bez tytułu. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze